„Koniec grudnia” 

Koniec grudnia to początek
szału życzeń i zakupów,
zajadania, balowania
i podchoinkowych łupów.

Okres zabaw, w którym każdy
zdrowy człowiek jest wesoły,
bo nie musi pędzić z rana
do roboty, czy do szkoły;

Okres potraw – pokolenia
łączą siły przy pieczeniu
(reszta chętnie zaś doceni
ich współpracę przy jedzeniu);

Okres wiary – chrześcijanom
wtenczas znów się przypomina
betlejemska stajeneczka
i zrodzona tam dziecina;

Okres pracy, gdy terminy
tworzą stosy niesłychane
(sam dopinam ich niemało,
toteż są mi dobrze znane).

Te życzenia też układam
w pędzie, na wysokim biegu…
nie docieplam, bo tym razem
święta przecież są bez śniegu.

To pozwala mi poprzestać na „wszystkiego najlepszego”
i zabrania zażyczania
czegokolwiek śniegowego,

bo w tym roku – co wynika
nawet z wiersza tego skryptu –
jeśli chcesz się rzucać śniegiem,
musisz jechać do Egiptu.

Karol Serwa